Za nami 6. gala organizacji A1. Od strony sportowej wydarzenie w Pleszewie stało na naprawdę wysokim poziomie, dostarczając świetnych pojedynków. W poniższym tekście skupimy się jednak na mankamentach pozasportowych.
Zaznaczamy, że poniższy tekst nie ma na celu zdyskredytowania wartości sportowej gali, zwłaszcza, że skład redakcji był nią żywo zainteresowany.
Chaos i brak jasności w temacie grand prix + sędzia ringowy show
W walce Arkadiusza Krupy z Ladislavem Kristufkiem punktowi wytypowali remis. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie to, że walka była jednocześnie ćwierćfinałem i wygranego wyłonić było po prostu trzeba. Tymczasem po trzech starciach nastąpiła decyzja i brak rundy dodatkowej. Później dowiedzieliśmy się, że liczone będą małe punkty, ALBO dojdzie do rewanżu.
Następny problem, dość podobny, to zakończenie pojedynku w lethwei między Cezarym Zugajem a Michalem Kosikiem. Jak mogliśmy się przekonać, Słowak trafił czysto kolanem na splot, ale… starcie zostało zweryfikowane jako no contest! Co w takiej sytuacji z miejscem w półfinale?
Wypada też nadmienić, że paradoksalnie przy tej liczbie absurdów nie było żadnych kontrowersyjnych werdyktów.
Dodać trzeba, że odbioru nie Jak dobrze wiadomo, event miał miejsce bez udziału publiczności, a więc jedynymi odbiorcami byli ci, którzy kupili PPV za 19,99 zł. PŁATNEJ gali nie oglądało się za dobrze, włączywszy w to brak zegara, grafik itp, czy częsty widok drabinek, co jednak też nie poprawiało ogólnego wrażenia.
Mamy głęboką nadzieję, że organizatorzy za trzy miesiące dopną wszystko na ostatni guzik i rozwiążą wszystkie problematyczne kwestie.