Podopieczny Macieja Domińczaka z klubu Legion Głogów, Jakub Syc powraca na zawodowy ring. Wojownik z dolnego śląska pojawi się między linami na 7. Gali Federacji A1. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt że Syc zawalczy na zasadach lethwei w wadze do 71 kg. Udało nam się porozmawiać z Jakubem o nadchodzącej potyczce i przygotowaniach do wciąż nowej formuły walki na świecie.
MadFight: Cześć Jakub! Trochę minęło od czasu naszej ostatniej rozmowy. Chciałbym Cię zapytać jak zdrowie i jak przygotowania?
Jakub Syc: Witam wszystkich czytelników oraz Ciebie. Ze zdrowiem wszystko w porządku. Podczas przygotowań obyło się bez żadnych kontuzji. Jestem już praktycznie w finale obozu, zaczynam łapać świeżość i doszlifowuję wagę. Co do samej specyfiki przygotowań, to wygląda ona niemal tak samo jak do walki w boksie tajskim. Po prostu dodajemy elementy związane z uderzeniami i obroną przed uderzeniami głową. Nie ukrywam, że polubiłem elementy klinczu zapaśniczego, którego z powodzeniem można używać w boksie birmańskim. Zwłaszcza rzuty przez biodro, które okazują się bardzo ciekawym dodatkiem. (śmiech)
MF: Właśnie, a pro po specyfiki przygotowań do walki w boksie birmańskim. Jak to się różni od kickboxingu czy Muay Thai?
JS: Powiem szczerze, że boks birmański i kickboxing to zupełnie dwa różne sporty. Całkiem inaczej wygląda defensywa, ofensywa i praca na nogach. Tak samo praca w półdystansie i w zwarciu. To się tak diametralnie różni, że można by napisać o tym książkę. Inaczej to wygląda w kwestii porównania boksu birmańskiego z boksem tajskim. Jest wiele elementów wspólnych, zwłaszcza jeśli ktoś rywalizuje na zasadach kard chuek. Na pewno trzeba być bardziej uważnym i pozostawać czujnym jak ważka. Walczymy w tejpach, bez rękawic, więc trzeba dobrze celować. Każde rozregulowanie celownika może skończyć się pękniętą ręką. I to ćwiczyliśmy podczas przygotowań.
MF: Jedna rzecz nie daje mi spokoju od momentu ogłoszenia Twojej walki. Pojedynek jest anonsowany jako starcie w wadze do 71 kg. Na mistrzostwach Polski K-1 w Legnicy w czerwcu walczyłeś w wadze do 63,5 kg. Jak to się stało, że tyle przybrałeś?
JS: I tutaj Cię zaskoczę, bo nie przygotowałeś się do tego wywiadu. (śmiech) Pojedynek odbędzie się w umownym limicie wagowym. Zgodziliśmy się z Kamilem na pojedynek w wadze do 67 kg. Powód ogłoszenia tej walki w takim limicie jest prozaiczny. Po prostu w WLF, czyli światowej federacji lethwei, nie ma wagi 67 kg. Promotor boksu birmańskiego i tajskiego, Arkadiusz Wełna zaproponował do celów rankingowych limit 71 kg. Obowiązuje nas jednak zrobienie 67 kg podczas ważenia na dzień przed galą.
MF: Punkt dla Ciebie, zaskoczyłeś mnie. (śmiech) Ciągnąc temat walki 18 września. Twoim rywalem będzie Kamil Siemaszko z Czerwonego Smoka Poznań. Co możesz powiedzieć o swoim rywalu?
JS: Nie jest to dla mnie anonimowy rywal. Kamil jest weteranem Muay Thai i kojarzę go właśnie z imprez centralnych oraz amatorskich lig Knocout Art w Poznaniu. To naprawdę solidny zawodnik. W tym momencie mojej kariery jest to dla mnie wielkie wyzwanie. Doświadczony zawodnik, którego nazwisko jest szanowane na polskim rynku. Chcę walczyć z takimi zawodnikami. To klucz do progresu jako fighter. Liczę na twardą, konkretną walkę na ringu w Jarocinie.
MF: Czy propozycja walki w lethwei była Twoim pierwszym kontaktem z boksem birmańskim?
JS: Absolutnie nie. Lethwei w ostatnich latach jest niezwykle popularne wśród osób zainteresowanych sztukami walki. Powstało wiele ciekawych materiałów, chociażby jeden z odcinków netfliksowego Fightworld z udziałem Artura Saładiaka, który walczy na tej gali. Na pewno jest to jeden z najbardziej wymagających sportów dla ludzi zajmującymi się sztukami walki. Zdecydowanie nie jest to dyscyplina dla każdego.
MF: Walka na wrześniowej gali to jednorazowy wyskok czy masz kontrakt na więcej walk?
JS: Na ten moment jest to jednorazowy występ. Ustaliłem z Panem Arkiem, że na razie stoczę jedną walkę. Myślę jednak, że na jednej walce się nie skończy i jeszcze będę miał okazję pojawić się na galach Federacji A1. Oprócz lethwei Pan Arek zajmuje się również promocją Muay Thai, a walka w rękawicach do MMA na zasadach boksu tajskiego brzmi kusząco. Na nadchodzącej gali zaprezentuje się z jak najlepszej strony i sprawię, że fani i Pan Arek będą chcieli oglądać mnie częściej.
MF: Co zobaczymy ze strony Jakuba Syca w sobotę 18 września?
JS: To co chcecie zobaczyć. Zamierzam z Kamilem stoczyć prawdziwą ringową wojnę, w której żaden z nas nie zrobi kroku w tył. To będzie twarda, krwawa walka w stójce do samego końca. Kupujcie PPV, siadajcie przed odbiornikami i przygotujcie się na zbieranie szczęki z podłogi.
Korzystając z okazji chciałbym podziękować tym, którzy dołożyli swoją cegiełkę do przygotowań. Oczywiście należą się one trenerowi, Maciejowi Domińczakowi oraz całemu klubowi Legionu Głogów. Dziękuję również kolegom z klubu MMA Leszno za cenne wskazówki i pomoc. Dziękuję, za to że doszliście do tego momentu lektury i pozdrawiam was wszystkich. Gang Łysych to marka.