Reprezentujący Chwałek Team Sosnowiec, Krzysztof Mariańczyk w minioną sobotę zawalczył na gali EFM Show 2 w bułgarskiej Sofii. Śląski kickboxer wziął walkę na ostatnią chwilę, w nowej dla siebie formule. Zapraszamy do lektury wywiadu z Krzyśkiem, po debiucie w cage boxie. Jak wyszło? Czego się spodziewał? Czy będzie walczył dalej w EFM, dowiecie się z rozmowy.
MadFight: Cześć Krzysiek! Na początek wyjaśnij jedno. Ile dni wcześniej otrzymałeś ofertę i czy długo się zastanawiałeś?
Krzysztof Mariańczyk: Witam wszystkich czytelników serwisu MadFight.pl. W zeszły piątek, czyli na 8 dni przed galą otrzymałem ofertę walki dla federacji EFM. Dosłownie po chwili namysłu zdecydowałem, że jestem w stanie wystąpić. W sobotę dograliśmy wszystkie szczegóły i we wtorek byłem już w drodze do Bułgarii. Nie ukrywam, że byłem bardzo głodny tej walki. Ostatni raz wyszedłem do zawodowego ringu jakieś półtorej roku temu. Cieszę się, że udało się ponownie wejść między liny, a przy okazji zdobyć nowe doświadczenie.
MF: Pisząc artykuł o Twojej walce niewiele informacji znalazłem o Twoim rywalu. Pytanie co Ty o nim wiedziałeś?
KM: Przyznam się szczerze, że też za wiele nie udało mi się dowiedzieć. Znalazłem informację, że jest zawodnikiem MMA. Może wpisując jego nazwisko cyrylicą znalazłbym więcej ciekawostek na jego temat. Tak czy inaczej niewiele czasu było na taktykę pod rywala. Dodatkowo walczyliśmy w formule cage box i też był to dla mnie debiut na takich zasadach. Ponadto walka miała się odbyć w małych rękawicach, czyli czymś dla mnie nowym. Skupiłem się na sobie, nie na rywalu i jak widać po wyniku, podjąłem słuszną decyzję.
MF: Jak się boksuje w małych rękawicach?
KM: Całkiem inaczej niż w dużych. Przede wszystkim nie ma mowy o trzymaniu zasłony w postaci podwójnej gardy. Chcesz czy nie, musisz balansować tułowiem i bardzo dużo poruszać się na nogach, by uniknąć ciosów. Małe rękawice przejdą między rękoma jeśli bym się zasłonił podwójną gardą. Ponadto mniejsze rękawice to większe obrażenia. Nie ukrywam, że sprzęt do MMA miałem na tarczach dwukrotnie i raz na sparingach. Co do tych sparingów, to miały one miejsce tydzień przed walką. Musiałem być przede wszystkim uważny, by się nie porozbijać, więc nie było mowy o odpalaniu. Różnic jest mnóstwo, można powiedzieć, że rozmiar rękawic całkowicie zmienia grę pięściarską.
MF: To był jednorazowy występ czy masz zapewnienie ze strony EFM, że będziesz dla nich walczył?
KM: Podpisując umowę na sobotni pojedynek miałem zagwarantowaną tylko wspomnianą walkę. Myślę, że pokazałem się na tyle z dobrej strony, by organizatorzy pamiętali moje nazwisko układając kolejną kartę walk. Walka podobała się kibicom i mam nadzieję, że wrócę jeszcze do formuły cage box lub K-1 w małych rękawicach.
MF: Sporo czasu spędziłeś w Belgii, trenując w klubie Muay Thai Genk. Pytanie, czy na ten moment planujesz jakieś wyjazdy na zachód?
KM: Ze względu na panującą na świecie sytuację związaną z COVID-19 postanowiłem wrócić do Polski. Kwestia restrykcji na zachodzie jest dużo gorsza niż w naszym kraju. Nie chciałem rezygnować z treningów, dlatego wróciłem do Polski. Pozostaję w stałym kontakcie z trenerem i mam zamiar pojechać na mały obóz do Muay Thai Genk oraz kilku holenderskich klubów na sparingi. Jeśli sytuacja związana z koronawirusem ulegnie poprawie, to będę miał też okazję stoczyć tam kilka pojedynków.
MF: Jak w ogóle czujesz się po sobotniej walce? Mocno poobijany?
KM: Wbrew pozorom nie jest najgorzej. Jestem zaskoczony, że mogę chodzić. Po walkach w K-1 zawsze mam porozbijane piszczele. Zdarza się, że muszę przestać wtedy kopać przez kilka tygodni. Nie ukrywam, że jest to dla mnie nowość. Zresztą Łukasz Pławecki po debiucie w boksie zawodowym też dziwnie się czuł bez bólu goleni po walce. Jeśli chodzi o rany wojenne, to po walce mam rozcięty łuk brwiowy oraz powiekę. Uderzenie z małej rękawicy inaczej się rozkłada, więc spodziewałem się kilku rozcięć. Tak naprawdę to uważam, ze nic mi nie jest i za kilka dni wracam na salę trenignową.
MF: Masz już zaplanowane kolejne walki?
KM: Plany na przyszłość są już nakreślone, ale w obecnych czasach nie można nic brać za pewnik. W ostatnim czasie sporo walk mi wpadało, lub nie dochodziło do skutku. Myślę, że jeszcze przynajmniej raz w tym roku zawalczę w K-1.
Korzystając z okazji chciałbym podziękować rodzinie oraz bliskim, bo wiem że to nie łatwe oglądać jak się bije. Mimo to, zawsze mocno mi kibicują. Po walce moja skrzynka na messengerze pękała w szwach i bardzo wam dziękuję. Dziękuję również trenerowi Rafałowi Chwałkowi oraz chłopakom, z którymi trenowałem i sparowałem z klubów: Chwałek Team, Spartan Chorzów, Shark Top Team Bytom, Thai Gym Tarnów. Dziękuję Alanowi Langerowi za przygotowanie motoryczne. Podziękowania należą się również New World Promotions za pomoc w przygotowaniach i dogranie walki. Dziękuję Radkowi Greli i Arturowi Sowińskiemu za narożnik. To dzięki ‘Kornikowi’ znalazłem się na EFM, a poznałem się z nim bliżej na obozie MTV Thailand. Pozdrawiam przy okazji chłopaków z obozu. Dziękuję również najlepszemu fizjoterapeucie, Michałowi Kamińskiemu, zawsze mogę na Ciebie liczyć. Dziękuję również firmom, które mnie wspierają: Fit Food’s Katowice, Vigor Point Tychy, Charakterni, Mariusz Boj z Gun Tattoo Siemianowice. Pozdrawiam czytelników MadFight.pl