Kiedy ogłoszono galę Glory Collision II, na której miało dojść do rewanżu pomiędzy wspomnianymi zawodnikami wagi ciężkiej, kibice podzielili się na dwa obozy: tych, którzy nie dawali Hariemu żadnych szans na detronizację Verehoevena i tych, którzy kibicowali sercem. Ja, w przeciwieństwie do bukmacherów byłem #BadrArmy. Różnica między moim, a racjonalnym podejściem do tego pojedynku najbardziej rzuciła mi się w oczy kiedy podczas przygotowań do komentowania gali rozmawiałem z Piotrem Jagiełło z TVP Sport. Jako wytrawny obserwator i analityk sportów walki Piotr szybko zauważył, że to Verehoeven jest wyraźnym faworytem tego starcia i swoją tezę poparł kilkoma sensownymi argumentami. Jedynym kontrargumentem jaki miałem ja na obronę swojej przynależności do #BadrArmy było „ale to jest Badr”.

Kiedy o tym rozmawialiśmy wyobrażałem sobie, że stoję obok niego jak Don King z przyklejonym do twarzy sztucznym uśmiechem i macham marokańską flagą na wysokości głowy. Chciałem go przekonać do zaciągnięcia się w szeregi armii, ale nie wiedziałem jak. Teoretycznie miała to być walka nudnego i skutecznego mistrza z podstarzałym szaleńcem o niezweryfikowanej dyspozycji. Skąd więc aż tyle emocji wokół tego zestawienia?
The Best vs The Baddest
Badr Hari rozpoczynał zawodową karierę 20 lat temu. Rico Verehoeven pięć lat później czyli dokładnie tyle ile wynosi różnica wieku pomiędzy tymi zawodnikami. Szczyt formy i sportowych osiągnięć bezlitosnego Marokańczyka przypadły na lata 2005-2010 kiedy zdobywał tytuły mistrzowskie K-1 i It’s Showtime. Holenderski dominator wagi ciężkiej Glory najlepsze walki o najwyższe laury toczy od 2013 roku aż po dziś.

Przed pierwszą galą Collision „hajp” był głównie na powrót Badra Hariego do poważnego kickboxingu. Niby Marokańczyk walczył w Groznym i Dubaju ale każdy kibic wiedział, że borykający się z różnymi problemami Ignashov, podstarzały Graham czy nieopierzony Oborotov to dla Badra zaledwie tło. Od 2010 roku, kiedy poniosły go emocje w walce z Gergesem, Badr więcej czasu spędzał w więzieniach i salach sądowych niż w miejscu najbardziej dla niego odpowiednim – w ringu. Marokańczyk zawsze dostarczał emocji. Przed, w trakcie i po walkach. Wygrany czy przegrany – kochają go miliony. W Maroko dofinansowuje szkoły, sierocińce i jest traktowany jak prawdziwy celebryta. Warto wspomnieć, że Badr Hari na swoim oficjalnym Facebooku zgromadził imponującą liczbę 2,3 miliona fanów co można porównywać z piłkarzami.

W 2013 roku Rico Verehoeven wsiadł do pociągu „Kariera” i postanowił się nie zatrzymywać na żadnej stacji (poza zmniejszeniem prędkości przed przejazdem w Chinach). Saki, Ghita, Aerts – świetne trio, prawda? Wszyscy musieli uznać wyższość Rico na jednej gali. Imponujący sposób na zdobycie pasa mistrzowskiego Glory, którego udanie broni już 6 lat. Po wpadce z Gerasimchukiem w Chinach Rico wygrał 12 kolejnych walk, stał się gwiazdą kina, regularnym gościem w najpopularniejszych programach telewizyjnych w Holandii i dobrze wykorzystał te sukcesy do zbudowania własnej marki. Stał się prawdziwym księciem kickboxingu. Można go nie lubić za nudny styl, brak KO w walkach ale nikt nie może odebrać mu umiejętności, którymi góruje nad resztą stawki. Rico Verehoeven jest jak Anthony Joshua. Zbyt idealny by być lubianym.
Kasowy hit
Przed pierwszym Collision Badr miał „wyjaśnić” Rico. Jakby nie próbowali tego robić Adegbui, Brestovac czy Zimmerman… To właśnie starzejący się Badr miał być tym kto pokaże światu, że buńczuczny Rico nie zasługuje na tytuł mistrzowski Glory, a posiada go bo trafił na słabszy okres w wadze ciężkiej światowego K-1. Nawet mimo tego, że walka nie była pojedynkiem mistrzowskim i miała się rozegrać na dystansie 3 rund. Rico to mistrz tak dobry, że ma więcej hejterów niż fanów. Fani kupią PPV bo są fanami, a hejterzy „bo może w końcu ktoś mu obije ten głupi ryj”. Tak działa to u Mayweathera, McGregora i wielu innych. Właśnie to spowodowało, że Collision wyprzedało się do ostatniego miejsca, a i z PPV federacja była zadowolona.
Jeszcze bardziej kasowy hit
Collision II to już inny wymiar „hajpu”. Pierwsza walka niczego nie wyjaśniła. Badr rozbił nos Rico, ale za chwilę musiał poddać pojedynek przez kontuzję ręki. Co więcej – ta walka zasiała ziarenko nadziei w sercu członków #BadrArmy. Przecież Marokańczyk świetnie sobie radził przez te kilka minut, kiedy służbom porządkowym udało się już rozgonić jego fanatycznych kibiców z pod lin i rozpocząć walkę.

Ja byłem rozerwany pomiędzy uwielbienie do Badra Hariego i jego agresywnego stylu walki, a rozsądkiem i chłodną oceną jako świadomego kibica znającego realia. Serce za Badrem, rozum za Rico. Pomiędzy Collision, a Collision II minęło niemal równe 3 lata i Badr stoczył w tym czasie tylko jedną walkę. Rico pięć.
Gala miała być transmitowana przez TVP Sport, więc pojawiło się większe zainteresowanie kibiców w Polsce. Śledziłem fora, portale, grupy i wszędzie pojawiały się opinie typu: „to już nie ten Badr”, „szkoda że tak późno, teraz to Rico go zje”. Mało kto głośno mówił, że Książę spadnie z piedestału. Głośno mówiło się to tym, że ta mocno pompowana i promowana walka może się skończyć blamażem z uwagi na wielką niewiadomą jaką jest forma Badra. Czytając i słuchając tych wszystkich opinii można było dojść do wniosku, że największą walką w historii zawodowego K-1 będzie pojedynek, który powinien się odbyć 5 lat temu albo wcale.
Przed galą: Badr 1:1 Rico
Gala Collision II była pompowana promocyjnie do granic możliwości Glory. Powstała masa materiałów wideo, konferencje, publikacje w holenderskim wydaniu Mens Health i pełna obsługa medialna ze strony lokalnych telewizji. Była to prawdopodobnie najlepiej wypromowana walka w historii światowego K-1. Wszystkie potyczki medialne przed galą Hari wygrywał z Rico do zera. Szczególnie konferencję, na której nawet dziennikarze wprost stawali po stronie Marokańczyka formułując pytania. 1:0 dla Badra.
Konferencja pokazała, że Badr wszedł w głowę mistrza i nie zamierzał jej opuszczać. Jednak największe zaskoczenie miało dopiero nadejść na oficjalnej wadze przed galą.
Właśnie ten moment, w którym Badr Hari podał rękę i uściskał rywala wlał w moje serce najwięcej niepokoju. To nie jest Badr, który całując Grahama prowokował awanturę ze sprowadzeniami i poważnymi ciosami. To nie jest Badr, który każdemu kto zapowiada KO każe „iść się pie!#$@ić”. Szacunek, czy oznaka słabości ? Przemiana ? Na lepsze ? Ten moment zasiał dużo niepewności. 1:1.
Kiedy Badr wychodził do ringu w tych wymuskanych spodenkach, skórzanym płaszczu uszytym na zamówienie zastanawiałem się gdzie jest ten Marokański wariat, który 3/4 kariery walczył w spodenkach NIKE z kieszeniami ?? Zestawiając to z nietypowym zachowaniem na oficjalnej wadze przed galą byłem więcej niż pewien, że to nie mój Badr. To nie moja armia!

Rozstrzygnięcie, które nic nie rozstrzyga
Jak potoczyła się walka i jak się zakończyła wszyscy wiemy. Rico Verehoeven, choć nie zachwycił i dwa razy spotkał się z deskami, ustał i wygrał. Nie można ujmować mistrzowi, bo walka trwać miała 5 rund i zwycięzcą jest ten, który zostanie na polu walki najdłużej. Poza tym w drugiej rundzie zabrał rywala do szkoły bokserskiej pewnie wygrywając ją 10-9. Badr Hari uspokoił fanów i pokazał, że nie zapomniał o co chodzi w tym sporcie. Udowodnił, że mimo długiej przerwy, skórzanego płaszcza i wymuskanych spodenek to nadal „ten” Badr Hari.
Dla Glory, kibiców i zawodników na całym świecie ta walka powinna z automatu wskoczyć na #1 rankingu walk dekady. Żadna walka, która wydarzyła się w historii tego sportu, nie przyniosła ze sobą takiej korzyści dla dyscypliny. Pojedynek ten oglądały miliony kibiców na całym świecie, a w samej Holandii udziałem przeskoczył wieczorne wydanie wiadomości.
The Best vs The Baddest będzie miało swoją kontynuację i tym razem nikt nie powinien mieć wątpliwości, że to będzie walka dwóch absolutnie czołowych zawodników wagi ciężkiej na świcie. Bo jak inaczej nazwać kogoś, kto nie przegrał od tylu lat walcząc na najwyższym poziomie i kogoś, kto wchodzi z nim do ringu z marszu i usadza go dwukrotnie na deskach ?
Ciekawy tekst, dobra analiza. Degustacja walki na wyższym poziomie 🙂