Jedyną walką na zasadach K1 podczas sobotniej gali FEN 41 było starcie Kamila Paczuskiego z Karolem Łasiewickim. Zakończyła się ona dyskusyjnym werdyktem na korzyść zawodnika z Uniq Fight Club.
W pierwszej rundzie Paczuski bardzo dobrze wykorzystywał przewagę warunków fizycznych, dużą różnicę robiąc kolanami. Niestety warto też zwrócić na uwagę, że sędzia klatkowy kompletnie nie odnalazł się w formule pojedynku, myląc zasady K1 z pełnym muay thai. Chodzi przede wszystkim o liczbę kolan w klinczu. Inną sprawą pozostają też miejsca, w które były posyłane i dotyczyło to obu stron (później okazało się, że dozwolone były nieograniczone kolana na korpus, jedno na głowę). Niemniej jednak zawodnik z Warszawy przeważał w trakcie pierwszych trzech minut.
W drugiej odsłonie powrócił problem z debiutu Kamila Paczuskiego w 2019 roku. Otóż zabrakło znowu paliwa, co zaczął wykorzystywać zawodnik z Ostrołęki, przełamując rywala przede wszystkim boksersko, co zaowocowało knockdownem. W trzeciej odsłonie Paczuski nawiązał walkę, ale to Łasiewicki prawdopodobnie powinien wygrać ostatnią odsłonę. Wynik? Większościowa decyzja dla warszawskiego fajtera.