Jakub Posłowski już zna smak największych imprez na świecie. Reprezentant Klinczu Kielce ma na swoim koncie trzy tytuły mistrza Polski Muay Thai i występ na mistrzostwach świata IFMA. Już w najbliższy piątek Kuba zawalczy w walce wieczoru gali FighTTime 21 w Niepołomicach. Porozmawialiśmy z młodym fighterem o jego drodze wojownika i nadchodzącej walce.
MadFight.pl: Cześć Kuba! Na początek tradycyjnie, czyli pytanie skąd boks tajski znalazł się w Twoim życiu?
Jakub Posłowski: Witam czytelników serwisu madfight.pl. Do Muay Thai wprowadził mnie mój starszy brat. Zacząłem trenować około 3 lata temu i muszę przyznać, że wciągnąłem się bez reszty. Powiem, że obecnie nie ma w moim życiu nic ważniejszego niż ta sztuka walki. Sport nie był mi obcy. Wcześniej zajmowałem się akrobatyką sportową, którą ćwiczyłem przez około 4 lata.
MF: Ile walk do tej pory stoczyłeś?
JP: Jeśli się nie mylę to mam na swoim koncie około 17 walk. Tylko jedna z nich była pojedynkiem na zasadach K-1. Podczas gali w Opocznie walczyłem z bardzo doświadczonym Piotrem Stępniem. To był mój debiut w kickboxingu, a w najbliższy piątek stoczę walkę numer dwa w tej formule.
MF: Jesteś trzykrotnym mistrzem Polski. Jak wspominasz zdobycie pierwszego tytułu, a jak tego ostatniego?
JP: Gdy pierwszy raz usłyszałem, że jestem mistrzem Polski to poczułem się spełniony. Moja ciężka praca i włożony wysiłek podczas treningów nie poszedł na marne. Trzeci tytuł nic we mnie nie zmienił. Po prostu kolejna liczba w moich statystykach. Wciąż jednak czuję chęć poprawy swoich umiejętności. Cały czas mam motywację do zdobywania kolejnych tytułów i wygrywania kolejnych pojedynków.
MF: Brałeś udział w mistrzostwach świata IFMA. Jak wspominasz tamten wyjazd, co Cię urzekło, co zawiodło i czy jesteś zadowolony z samego wyjazdu?
JP: Zdecydowanie tak! Na pewno był to wyjazd, którego nie da się zapomnieć. Tylu ludzi, różnych narodowości i kultur… Co mnie urzekło? Na pewno profesjonalne podejście do każdego zawodnika. Szacunek bił od wszystkich osób zaangażowanych w tamten event, który okazywali fighterom. Czy coś było in minus? Nie przypominam sobie żadnej rzeczy, którą mógłbym wypomnieć jako negatywną.
MF: Trenujesz w Klinczu Kielce, klubie znanym z doskonałego szkolenia Muay Thai ale również MMA, co pokazuje Michał Pasternak. Nie kusi przejście do innej formuły?
JP: Oczywiście kusi, z kilku powodów. Najważniejszym są chyba powody finansowe, bo powszechnie wiadomo, że zawodnicy MMA zarabiają więcej od zawodników Muay Thai. Na ten moment boks tajski to moja miłość i nie wyobrażam sobie pełnego przejścia do MMA. Muay Thai ma coś w sobie, co mnie urzeka do tej pory. Czy kiedyś spróbuję MMA? Myślę, że tak ale potrzebuję czasu, by podciągnąć się we wszystkich płaszczyznach.
MF: Podczas Fighttime 21 spotkasz się z utytułowanym kickboxerem, Jakubem Piotrowiczem. Co możesz powiedzieć o rywalu?
JP: Niestety niewiele, bo po prostu go nie znam. Na pewno nie lekceważę go z tego powodu. Spodziewam się z jego strony naprawdę wysoko podniesionej poprzeczki. Mam nadzieję, że to będzie dobra walka, którą kibice zapamiętają na długo.
MF: Kategoria 57 kg w Polsce jest traktowana pobłażliwie ale w Tajlandii to już inna bajka. Jak oceniasz swoją wagę w Polsce jeśli chodzi o zawodników? Myślisz, że można się wybić w tej kategorii walcząc w Polsce? Czy trzeba jednak jechać do Tajlandii?
JP: Jak słusznie zauważyłeś nie ma zbyt wielu rywali w tej kategorii wagowej. Dopiero walcząc za granicą mogę się mierzyć z większą ilością zawodników. W Tajlandii jeszcze nie byłem, chociaż wiadomo, ze Tajowie to naród nie imponujący wzrostem. Podczas mistrzostw świata w Turcji moja kategoria wagowa była jedną z najliczniej obsadzonych. Szkoda tylko, że w kraju jest nas dosłownie kilku. Jak wiadomo im większa konkurencja, tym wyższy poziom i tylko tego można żałować w kontekście wagi 57 kg.
Korzystając z okazji chciałbym pozdrowić cały mój klub, Klincz Kielce. W szczególności trenerów: Rafała Maciaszka i Karola Siwonię. Przy okazji pozdrawiam mojego sponsora, Jakuba Chmiela, który wspomaga rozwój mojej kariery.