W pierwszej części cyklu Throwback thursday opisywaliśmy jak 23 listopada 2010 roku Toby Imada zszokował świat i pokonał Souwera w turnieju Shootboxingu. Dokładnie 3 lata później inny zawodnik, w innym turnieju zszokował ten sam świat pokonując innego rywala. Rywali.
- 27 lat w tym 10 lat zawodowej kariery w Muay Thai i K-1.
- 88 walk – średnio ~9 walk rocznie.
- 84 zwycięstwa, 1 porażka, 1 no contest po kopnięciu w krocze, 2 remisy.
- Souwer, Askreov, Kraus, Gurkov, Zambidis, Alexandre, Kyshenko, Pinca, Kiria, van Roosmalen – wszyscy musieli uznać jego wyższość.
- #1 światowego P4P, murowany kandydat do pasa mistrzowskiego Glory
Tak prezentowało się kickboxerskie CV Giorgio Petrosyana na dzień 23 listopada 2013 roku. Ormianin z włoskim paszportem był nie do zatrzymania i wygrana w turnieju Glory Lightweight World Championship na gali w Nowym Jorku, którego zwycięzca miał zostać mistrzem organizacji, wydawała się jedynie formalnością. Poza Petrosyanem w turnieju brali udział Andy Ristie, Robin van Roosmalen i Davit Kiria. Dwóch z trzech już pokonał w przeszłości, był na fali 40 zwycięstw i 43 walk bez porażki. Co mogło pójść nie tak ?
Pewny siebie, ale i świadomy z kim przyjdzie mu się zmierzyć Andy Ristie w wywiadzie przed pierwszą walką turniejową mówił: „Będę walczył z Petrosyanem. Chcę być numerem jeden, a on stoi na moim miejscu„. W którym miejscu była kariera Surinamczyka tego dnia? Rekord 44-3-1, po serii czterech zwycięstw na galach It’s Showtime dostał zaproszenie do udziału w galach K-1, gdzie w 1/16 pokonał Drago. Niedługo po tej walce zadebiutował w Glory na gali z numerem 2. Następnie przyszła porażka z Souwerem i 3 wygrane z rzędu walki dla Glory. Te wszystkie zwycięstwa w ringu Glory pozwoliło mu się wspiąć na 4 miejsce rankingu i z tego poziomu miał mierzyć się z Petrosyanem.
Andy Risie dwie pierwsze rundy robił to co potrafi najlepiej – atakował. Surinamczyk postawił na chaos i wspiął się na wyżyny w kwestii nieszablonowości w sportowej walce. Nie można przy tym zapominać, że Ristie fenomenalnie posługiwał się kolanami, co zasygnalizował w tej walce trafiając Giorgio pod linami na splot słoneczny. Giorgio Petrosyan w początkowej fazie walki nie dawał sobie zrobić krzywdy, ale nie był tez tak skuteczny w atakach jak w przeszłości. Pierwsze sekundy trzeciej rundy zdawały się trwać wieczność.
Ristie rzucił się na rywala w szaleńczym ataku, którym bez wątpienia zaskoczył Włoskiego dominatora wagi lekkiej. Po kilku skutecznych ucieczkach do klinczu Petrosyan w końcu padł na deski po potężnym lewym Surinamczyka. Komentator Glory krzyknął Mamma Mia!, a 475 tysięcy widzów (uśrednione dane Spike TV) prawdopodobnie zbierało szczęki z podłogi. Sensacja stała się faktem.
Ristie kilkadziesiąt minut później posłał na deski Robina van Roosmalena i został mistrzem Glory w wadze lekkiej. Wygrana „The Machine” z popularnym RvR była zaskoczeniem, ale nawet w jednym procencie nie tak dużym jak to, że Ristie wszedł do finału tego turnieju.