Throwback thursday: z kopciuszka w króla balu

0
1476

Rok 2011. Organizacja K-1 miała problemy finansowe po zakończeniu rywalizacji rok wcześniej. Jak wiadomo życie nie znosi pustki. Prowadzona przez Simona Rutza organizacja It’s Showtime postanowiła zorganizować legendarny turniej. W ciągu jednego wieczora ośmiu czołowych kickboxerów w wadze do 70 kg stanęło do rywalizacji na ringu w Brukseli. Tego wieczora narodziła się nowa gwiazda.

Będący u szczytu formy Andy Souwer, tworzący prawdziwe spektakle w ringu Gago Drago i Chahid Oulad El Hadj, mający doskonałe warunki fizyczne Artur Kyshenko i debiutujący na wielkiej scenie Harut Grigorian. Dodajmy do tego jeszcze efektownego Murata Direkci i wschodzącą gwiazdę, Chrisa Ngimbiego. Ową siódemkę uzupełnił nikomu wówczas nieznany, wracający po porażce kickboxer z Den Bosch. Owym ‘zapchajdziurą’ był Robin van Roosmalen.

Ćwierćfinały przebiegły zgodnie z oczekiwaniami. Kyshenko zastopował Gago Drago, Souwer z problemami pokonał Haruta Grigoriana. Chris Ngimbi odprawił Direkciego. W czwartym półfinale van Roosmalen spotkał się z uznawanym za króla ringowych wojen, El Hadjem. Wracający po nierozstrzygniętej walce z Giorgio Petrosyanem Marokańczyk miał dodatkową motywację. Pół roku wcześniej przegrał przez większościową decyzję z ćwierćfinałowym rywalem. Niecały rok po legendarnej wojnie z Mikiem Zambidisem ‘Pitbull’ miał wziąć rewanż na Holendrze. Skazany na pożarcie RvR postanowił jednak przestać być szarą myszką niderlandzkiego kickboxingu i zastopował w drugiej rundzie przeciwnika. Narożnik nie dopuścił do dalszej walki Marokańczyka, który był stawiany w roli jednego z faworytów.

Gdy już ludzie stracili pieniądze u bukmacherów, zawodnicy w Brukseli przeszli do półfinałów. Artur Kyshenko rozprawił się z bardziej porozbijanym Souwerem. W drugim półfinale skazywany na porażkę w pierwszej rundzie van Roosmalen wygrał u sędziów z Ngimbim. Nikt się nie spodziewał, że średniej klasy reprezentant holenderskiej szkoły okaże się lepszy od weterana K-1 MAX.

Kyshenko przystępował do turnieju jako jeden z faworytów. Naprawdę ciężka drabinka, w której miał Gago Drago i Souwera była wielkim wyzwaniem. O wiele większym niż część, w której wróżono zwycięstwo El Hadja. Ówczesny podopieczny Mike’a Passaniera nie zawiódł i tak też rozpoczął się dla niego finał. Walczący z odwrotnej pozycji Ukrainiec polował na lewy na wątrobę i dorzucał do nich mocne niskie kopnięcia. O wiele niższy van Roosmalen szukał swojej szansy w półdystansie. Firmowe sierpy i kombinacja sierp – prawy krzyżowy raz po raz szukały miejsca na głowie Ukraińca. Mimo usilnych prób Kyshenki, większość jego ciosów odbijało się od gardy Holendra. W końcu po ponad dwóch minutach pierwszej rundy doskonałe zejście w lewo pod prawym prostym Kyshenki i piorunujący lewy sierpowy dochodzi celu. Sędzia nawet nie kończy liczenia pozostawiając nieprzytomnego Ukraińca na macie ringu. Radość van Roosmalena nie ma granic. Oto kopciuszek stał się królewną. Nie brany wcześniej za poważnego fightera Holender wyważył potężnym lewym drzwi do elity.

Późniejsze losy van Roosmalena powinny być wam znane. Starty w Glory, w którym najpierw doszedł do finału turnieju w Sztokholmie, później w Nowym Jorku i w końcu zdobycie tytułów w wadze lekkiej i piórkowej. Legenda Holendra zaczęła się jednak w Brukseli, w turnieju którego nie miał szans zwyciężyć.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here