Walka Arka Wrzoska i Badra Hariego stała się faktem. Bez wątpienia jest to najgłośniejsza walka w historii polskiego kickboxingu. W poniższym tekście postaramy się uzasadnić dlaczego można ją nazwać w ten sposób, bo kwestia jest interesująca z różnych punktów widzenia. To też zachęta do tego, aby 17 lipca zarezerwować sobie wolny wieczór i śledzić z wypiekami zmagania podczas gali Glory 78.
Na wstępie zaznaczę. Najgłośniejsza, najbardziej medialna. Z marketingowego punktu widzenia najważniejsza. Czysto sportowo w mojej opinii były większe konfrontacje, chociażby w K-1 MAX z udziałem Michała Głogowskiego. Badr vs. Wrzosek, mimo że sportowo i tak jest bardzo wysoko, wyraźnie jednak różni się od wszystkich innych pojedynków z biało-czerwonymi w roli głównej.
3F: Fejm, fejm fejm
Zacznijmy od najbardziej oczywistej rzeczy. Hari jest jedną z ikon tego sportu. Ikon sportów walki w ogóle. Gdy Marokańczyk wychodzi do ringu, zwrócone są oczy nie tylko tych, którzy w sobotnie popołudnie szukają chińskich streamów, aby oglądać Wu Lin Feng. Nie tylko tych, którzy siadają tłumnie do oglądania gali w Mysiadle, czy potrafią wymienić mistrzów Polski K-1 w kategorii -81 kg z ostatnich pięciu lat. Mówi o tym środowisko pięściarskie, mówią o tym fani MMA. Hari to marka wykraczająca daleko poza kickbokserskie pojmowanie świata. Być może to na dzisiaj jedyny kickbokser, który wywołuje reakcję podobną jak wywiad Sławomira Duby, występy Conora McGregora, czy Tysona Fury’ego.
Arek Wrzosek będzie częścią tego show.
To jest niepowtarzalna szansa aby przygotować najlepszą formę i, jeżeli nawet nie wygrać, to pokazać się tak, aby dzisiaj ci co piszą:
Zapamiętali Arka jako tego, który dał świetną walkę z Harim, przedstawił się światu na nowo. To jest naprawdę życiowa szansa na wypłynięcie na szerokie wody i co najważniejsze, pozostanie tam. Wejście na wyższy poziom rozpoznawalności. Nie tylko w kraju, ale może przede wszystkim zagranicą. Szansa na kolejne wielkie wyzwania. Na więcej pieniędzy, po prostu na lepsze życie.
Wyjść niekoniecznie po wypłatę
Zresztą, dlaczego by nie zacząć mówić głośno o pełnej stawce? Marokańczyk to ostatnimi czasy niebywale chimeryczny zawodnik. Potrafi dwukrotnie przygotować topową formę na walki z Rico Verhoevenem. Potrafi też być nijaki jak w konfrontacji z Hesdym Gergesem. Bardzo ważnym czynnikiem jest fakt, że podopieczny Mike’a Passeniera jest bardzo rozbity. Nigdy nie był zresztą typem zawodnika, który dobrze znosi przyjmowanie uderzeń. Najczęściej w jego stylu chodziło o to, aby ustrzelić przeciwnika tak szybko jak to możliwe jak np. z Errolem Zimmermanem w półfinale K-1 WGP 2008. Były wówczas deski, ale ostatecznie wszystko skończyło się pomyślnie dla Badra. Mimo upływu lat i coraz większego rozbicia, Hari nie zmienił specjalnie stylu. To świetnie dla widowiska, ale nie zawsze się opłaca jemu samemu. Tak było przy okazji starcia z Benjaminem Adegbuyim, gdy Rumuna miał już na widelcu, by w trzeciej rundzie wplątać się w wymianę, która okazała się być początkiem końca. Kondycja też nie jest sprzymierzeńcem marokańskiej legendy przy takim stylu, jaki prezentuje. Jak jednak spojrzymy na instagram Hariego, to widać, że forma fizyczna utrzymana jest na odpowiednim poziomie.
Nie zmienia to wszystko oczywiście faktu, że marokański fajter jest niesamowicie niebezpiecznym przeciwnikiem. Bardzo trudno grać na jego zasadach, a że mimo upływu lat nadal jego ręce ważą dużo, to trzeba wyjść do takiej walki przygotowanym na 120%. Nie da się przewidzieć do końca czego się spodziewać stojąc razem z nim w ringu. Miejmy nadzieję, że porażka z Benjim Adegbuyim pozwoliła wyciągnąć odpowiednie wnioski Arkadiuszowi. Wówczas Rumun cały czas zajmował środek ringu, spychał Polaka i trzykrotnie spowodował liczenie po ciosach i kopnięciach na korpus. Niewykluczone, że 17 lipca podział ról może wyglądać podobnie.
Make kickboxing great again
Pojedynek ten przysłuży się wszystkim, którzy w serduszkach mają kopanie się po głowach w ringu. Dla polskiego kickboxingu to oznacza kolejny krok, wielki krok ku wyjściu z niszy. Odpowiedni rozgłos może dać dyscyplinie kopa jako oddzielna dziedzina, a nie tylko miejsce, które jest źródłem dopływu zawodników do innych sportów, a w najlepszym przypadku wypełniaczy do gal MMA. Miejmy nadzieję, że to też przełoży się na większe zainteresowanie sponsorów czy to całych organizacji, czy poszczególnych fajterów. Że kick przestanie być przez potencjalnych partnerów i podwykonawców postrzegany przez pryzmat nieopłaconych faktur DSF-u.
Patrząc szerzej, Polacy kochają wielkie walki i silnych ludzi. Wstawali na Andrzeja Gołotę, przekonali się do Joanny Jędrzejczyk, a dzisiaj ustawiają budziki, gdy Janek Błachowicz melduje się w klatce. Pojedynek Wrzosek vs. Hari ma szansę spróbować wpisać się w ten trend, a jego echa już zaczynają wychodzić poza media branżowe. To świetny znak. Należy jeszcze mieć nadzieję, że któraś z telewizji będzie w stanie pokazać to jak największej widowni. Pamiętajmy też, że to waga ciężka, która zawsze będzie pobudzać wyobraźnię tzw. casualowej widowni w zachodnim świecie. Także w Polsce. To dodatkowy plus marketingowy tej walki.
Wszystko na swoim miejscu
Co globalnie oznacza zestawienie Wrzoska z Harim? Przede wszystkim jest logiczne z punktu widzenia promotora. Marokańczyk musi dostać po trudnym pojedynku teoretycznie łatwiejszego przeciwnika, na tzw. „przełamanie”. Ostatnie zwycięstwo Badra przypada na 2016 rok. Ma bilans 0-3 (1NC) w Glory i z pewnością przydałoby się dopisanie wygranej. Oczywiście, trzeba pamiętać, że te liczby to też wynik pechowych przegranych z Verhoevenem, czy wpadki dopingowej po Gergesie. Nie wygląda to na pierwszy rzut oka jednak dobrze, zwłaszcza jak na taką legendę.
Polak po lekcji od Adegbuiyego bez większych problemów skończył Demoreo Dennisa, ale umówmy się, to był obowiązek. Teraz czas więc na poważne wyzwanie, a więc wszystko się zgadza. Niemałą rolę, dlaczego taki a nie inny wybór, odegrał fakt, że „Polish Hightower” może przygotowywać się do pojedynku w normalnych warunkach. Dużym problemem dla zawodników w Holandii są zamknięte kluby, które np. uniemożliwiły Enfusion powrót w czerwcu. Dla organizatorów to też próba sprawdzenia zainteresowania swoim produktem na dużym rynku, jakim jest Polska.
To dla Glory także opcja na dopuszczenie stosunkowo nowych nazwisk i niebetonowanie czołówki. Ciągła powtarzalność na rozpiskach to błąd jaki popełniła za pierwszych właścicieli organizacja K-1 w swoich złotych latach. Zwłaszcza, że Glory po restrukturyzacji zdecydowanie skupiło się na najwyższych kategoriach wagowych. Ruch musi być w interesie zwłaszcza, że o jakościowych ciężkich znacznie dziś trudniej niż o np. 70-kilowców. Efektem tego były aż dwa turnieje w kategorii ciężkiej na przełomie 2020 i 2021 roku. Długowieczność cięższych fajterów także jest ważnym czynnikiem. Właśnie Hari pokazywał przy okazji konfrontacji z Rico, że możliwe jest przypominać siebie samego sprzed 10 lat.
Kto więc może stracić? Zapewne sam Badr Hari, który w przypadku porażki przedłuży złą passę do pięciu walk bez wygranej. Z drugiej strony nawet w przypadku ewentualnej przegranej nie wierzę, że Glory nie będzie chciało domknąć trylogii między nim a Rico Verhoevenem. Być może już z udziałem widowni. Nie do końca jestem pewien zresztą, czy w siedzibie zakładają w ogóle scenariusz porażki jednej ze swoich największych gwiazd…
Proszę państwa, tutaj może stać się wszystko. W wadze ciężkiej naprawdę o wszystkim może rozstrzygnąć jeden cios i nie jest to taki banał jak niektórym się wydaje. Szansa na wygranie jest. Zmienić może ona bardzo dużo.